Kolejny one-shot.
Piszę o tym, co umiem najlepiej.
Nie bij.
Annabeth czekała na Percy'ego w Central Parku.Jej chłopak spóźniał się - jak zwykle.
Piętnaście minut później przybiegł zdyszany trzymając w ręku... kwiaty?
- Hej, skarbie.... przepraszam za... spóźnienie...- pocałował ją w policzek.- Ale.... pani.. Dots... znowu mnie... zatrzymała.
Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi i zrobiła groźną minę.
-Zatrzymała cię, tak?- wycedziła- trzeci raz w tym tygodniu. Mógłbyś się chociaż postarać się nie spóźnić!
- Ale moja dysleksja... jak ja mam jej recytować Szekspira, jeśli nawet nie mogę tego rozczytać? - spojrzał na Ann błagalnym wzrokiem- wybaczysz mi?
Annabeth nie umiała się na niego długo gniewać. Przytuliła go.
- Po raz ostatni- mruknęła.
- Dałbym ci te kwiaty- Percy wskazał na imitację bukietu- ale no... sama widzisz. Mam za to niespodziankę...
Chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę głównej bramy parku.
,,Czyli improwizujesz, jak zwykle" pomyślała dziewczyna.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po godzinie tłoczenia się autobusem dojechali na przedmieścia Nowego Jorku. Znak oświadczał że znajdują się w stadninie koni. Annabeth zatrzymała się.
-Czy to tu trenujesz...?- spytała, a Percy uśmiechnął się tajemniczo. Wnet pojęła jego zamiary- Nie, nie zgadzam się! Nie wsadzisz mnie na konia!
-Zobaczymy..-mruknął chłopak, po czym zawołał- BUTCH! CHODŹ TU!
Ze stajni wyszedł chłopak który mógłby uchodzić za niezłego ,,pakera", oczywiście jeśli Ann spotkałaby go na siłowni. Ale stał on przed nią w bryczesach, farmerskiej koszuli i tych butach do jazdy konnej.
-Butch. Stajenny.- Wyciągnął do niej rękę- miło poznać.
-Annabeth- przedstawiła się.
- Butch, przygotuj Mrocznego, a ja pomogę Ann osiodłać Kremówkę.- powiedział Percy
- Okay stary- stajenny mrugnął do dziewczyny i pobiegł do stajni.
- No więc, Annabeth.- zaczął Jackson- pora na lekcję pierwszą....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Nie! Nie! Nie! - mruczał Percy- to jest pasek potyliczny, a nie nachrapnik.... Więc musi się znajdować na potylicy.
- Na boga Jackson! Skąd mam wiedzieć gdzie on ma potylicę?!
- To klacz. Ona.- uściślił- potylicę ma tu.- wskazał na miejsce za uszami Kremówki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Świetnie sobie poradziłaś, Mądralińska- uśmiechnął się jej chłopak.
- Tylko dzięki tobie- pocałowała go. Chłopak odwzajemnił pocałunek.
- Kocham cię- mruknął.
-Wiem- odszepnęła.
-YKHYM.YKHYM- Annabeth odwróciła się. Przed drzwiami do boksu stała dziewczyna o hiszpańskiej urodzie. Na oko miała około 20 lat. Czarne włosy splotła w warkocz. W rękach trzymała czarne, eleganckie siodło .
-Oooo... Reyna! Miło cię widzieć!- wyszczerzył zęby Percy.
Na drugą część musisz poczekać....
Mam nadzieję że się podoba. :D
Jakby co mogę zmienic.
~Mrs.Valdez
No cóż..
OdpowiedzUsuńNie lubię Percabeth ale trzeba przyznać, że wyszło całkiem spoko XD
Nie ma to jak dyslekcja!
Czyli, że Percy jeździ konno w jakieś stajni, spoczko.
Czyżby Kremówka była Reyna'y? :3
Nie.... Reyna ma swojego Scypiona. Pjona też nie lubię Percabeth ;-; ale jak mi każą to piszę.... (poświęcenie dla czytelników) ;<
UsuńHahaha wiedziałam że w końcu dojdzie do koni:) Czekam na ciąg dalszy fan fiction! Ale one shoty też nieźle ci wychodzą.
OdpowiedzUsuńKocham konie <3
OdpowiedzUsuńMoże interesujesz się swinkami?
Naszekochaneprosiaczki.blogspot.com
Hah, nawet mam prosiaczka <3 czytam już twojego bloga, naprawdę fajny!
Usuń