poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Wracam do was.

WITAM WSZYSTKICH SERDECZNIE.
wróciłam i zbieram zamówienia na szociki UWAGA! z poza naszego kochanego herosowego fandomu.
Mogę coś skrobnąć.
-z Harry'ego Potter'a
-Więźnia Labiryntu
-Niezgodnej
-LoTRu
-Igrzysk śmierci.
-Baśnioboru (a szczególnie dla mojej kochanej Pasiastej)
-Narnii
-Zielonych książek ,,GNW" i takie tam..
ZAPRASZAM DO SKŁADANIA ZAMÓWIEŃ :3
~Mrs. Valdez




wtorek, 6 stycznia 2015

Mała przerwa

Hej :c
Wybaczcie ale ma  teraz dużo zajęć i pracuję nad nowym blogiem, więc... posty nie będą pojawiały się prze jakiś czas. Ale nie martwcie się w ferie wracam z nowymi odcinkami ff.


Wasza heroska
~Mrs.Valdez

niedziela, 23 listopada 2014

Percabeth dla Agusia2002Luna

Kolejny one-shot.
Piszę o tym, co umiem najlepiej.
Nie bij.

Annabeth czekała na Percy'ego w Central Parku.Jej chłopak spóźniał się - jak zwykle.
Piętnaście minut później przybiegł zdyszany trzymając w ręku... kwiaty?
- Hej, skarbie.... przepraszam za... spóźnienie...- pocałował ją w policzek.- Ale.... pani.. Dots... znowu mnie... zatrzymała.
Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi i zrobiła groźną minę.
-Zatrzymała cię, tak?- wycedziła- trzeci raz w tym tygodniu. Mógłbyś się chociaż postarać się nie spóźnić!
- Ale moja dysleksja... jak ja mam jej recytować Szekspira, jeśli nawet nie mogę tego rozczytać? - spojrzał na Ann błagalnym wzrokiem- wybaczysz mi?
Annabeth nie umiała się na niego długo gniewać. Przytuliła go.
- Po raz ostatni- mruknęła.
- Dałbym ci te kwiaty- Percy wskazał na imitację bukietu- ale no... sama widzisz. Mam za to niespodziankę...
Chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę głównej bramy parku.
,,Czyli improwizujesz, jak zwykle" pomyślała dziewczyna.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po godzinie tłoczenia się autobusem dojechali na przedmieścia Nowego Jorku. Znak oświadczał że znajdują się w stadninie koni. Annabeth zatrzymała się.
-Czy to tu trenujesz...?- spytała, a Percy uśmiechnął się tajemniczo. Wnet pojęła jego zamiary- Nie, nie zgadzam się! Nie wsadzisz mnie na konia!
-Zobaczymy..-mruknął chłopak, po czym zawołał- BUTCH! CHODŹ TU!
Ze stajni wyszedł chłopak który mógłby uchodzić za niezłego ,,pakera", oczywiście jeśli Ann spotkałaby go na siłowni. Ale stał on przed nią w bryczesach, farmerskiej koszuli i tych butach do jazdy konnej.
-Butch. Stajenny.- Wyciągnął do niej rękę- miło poznać.
-Annabeth- przedstawiła się.
- Butch, przygotuj Mrocznego, a ja pomogę Ann osiodłać Kremówkę.- powiedział Percy
- Okay stary- stajenny mrugnął do dziewczyny i pobiegł do stajni.
- No więc, Annabeth.- zaczął Jackson- pora na lekcję pierwszą....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Nie! Nie! Nie! - mruczał Percy- to jest pasek potyliczny, a nie nachrapnik.... Więc musi się znajdować na potylicy.
- Na boga Jackson! Skąd mam wiedzieć gdzie on ma potylicę?!
- To klacz. Ona.- uściślił- potylicę ma tu.- wskazał na miejsce za uszami Kremówki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Świetnie sobie poradziłaś, Mądralińska- uśmiechnął się jej chłopak.
- Tylko dzięki tobie- pocałowała go. Chłopak odwzajemnił pocałunek.
- Kocham cię- mruknął.
-Wiem- odszepnęła.
-YKHYM.YKHYM- Annabeth odwróciła się. Przed drzwiami do boksu stała dziewczyna o hiszpańskiej urodzie. Na oko miała około 20 lat. Czarne włosy splotła w warkocz. W rękach trzymała czarne, eleganckie siodło .
-Oooo... Reyna! Miło cię widzieć!- wyszczerzył zęby Percy.



Na drugą część musisz poczekać....
Mam nadzieję że się podoba. :D
Jakby co mogę zmienic.

~Mrs.Valdez

sobota, 22 listopada 2014

Oktachel dla Sun rise

zaczynamy ♥
czas: nie określony XD

Oktawian przechadzał się ulicami Nowego Rzymu. W jednej z kawiarni Reyna gawędziła z Dakotą. Dlaczego rzymianie tak ją lubią. Nie miała nic czego on nie miał. Nie była jakaś niezwykła. On na pewno rządziłby legionistami lepiej... Rzym mógłby być znowu potęgą! Grecy zostali by podporządkowani Imperium. A on, Oktawian potomek Apollina został by wybawcą, ukochanym przywódcą... zdobył by sławę Juliusza Cezara.
-EKCHEM..... przepraszam?- powiedział głos za jego plecami.
- Hmmm, co?-  Rzymianin odwrócił się, nieco zbyt gwałtownie. Potrącił dziewczynę która upadła na brukowaną uliczkę. To ona... ta greczka-wyrocznia Rachel Elizabeth Dare. 
- To ty... czego chcesz?- burknął centurion.
- Nic - odburknęła dziewczyna - od kilku minut stoisz tu bez ruchu, więc chciałam się spytać czy wszystko w porządku.
Wstatała i otrzepała się z pyłu. Spojrzała na niego tymi zielonymi oczami... Oktawian potrząsnął głową. Przecież ona jest od tych okropnych Greków....
- Nie potrzebuję, twojej troski- warknął.
- Wiesz co?- zaczęła Dare- teraz rzuciłabym jakieś pytanie na rozładowanie atmosfery. Na przykład : "Jak tam twoje pluszaki?" ale wiem że są rozprute. Te wasze metody wróżenia.....
Odgarnęła z twarzy rude loki.
-Ach tak? Na pewno są lepsze od waszej organizacji bitewnej... - mruknął.
- No tak... - tupnęła nogą- Ale kto pokonał Kronosa? Grek. Kto pokonał Gaję? Grecy. Co zrobili Rzymianie?Nic.
- ODBUDOWALIŚMY IMPERIUM!!!- ryknął z wściekłości.- A PO ZA TYM....
Nie dokończył, gdyż rudowłosa dziewczyna wspięła na palce i pocałowała go. Na początku był zaskoczony, ale potem wplótł palce w jej rude włosy i odwzajemnił pocałunek.
-Nienawidzę cię Rzymianinie- szepnęła.
-Ja ciebie też greczynko.- odparł. Nie obchodził go tłum gapiący się na nich.Centurion Oktawian- wróg greków, nieczuły, bez uczuć, żądny władzy całuje grecką wyrocznię... Ale to się nie liczyło. Był tylko on i Rachel.
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Następnego dnia Rachel rozmyślała o pocałunku z Oktawianem. Nienawidziła go- to pewne. Ale w tym chłopaku było coś co przyciągało jej uwagę. I to nie były jego blond włosy, Ani też jego piękne niebieskie oczy  Ani odznaka centuriona. Dziewczyna wiedziała, że chłopak coś ukrywa i desperacko próbuje to schować pod przykrywką z nienawiści i gniewu.
Siedziała w kawarni przed którą wczoraj go pocałowała.
- Przepraszam, mogę się przysiąść? - powiedział głos za jej plecami.
Rachel podniosła głowę. Oktawian uśmiechnął się do niej i usiadł obok dziewczyny.

Mam nadzieję że się Ci podoba.

~Mrs. Valdez

Hej! ZAMÓWIENIA NA ONE-SHOTY

Hej ludziki!
Pisanie fan fica idzie mi jak krew z nosa, więc postanowiłam że napiszę parę one-shotów na zamówienie. Zamawiać można tu i na grupie Demigods Polska. Oprócz nich, w grudniu pojawi się kilko-odcinkowa seria świąteczna.

Wasza półbogini
~Mrs. Valdez

sobota, 15 listopada 2014

Odcinek 2 Mojego brata atakuje kołdra + konkurs

Hej ludziki ♥
W tym odcinku zaczynam dodawać osoby z grupy Demigods-polska ;w;. Na pierwszy ogień idzie Martyna i moja przyjaciółka Zuza.
KONKURS!!!! ogłaszam konkurs na top-komentatora miesiąca. Osoba która w danym miesiącu doda najwięcej komentarzy (NIE SPAMU) otrzyma one-shota z dowolnym parringiem (zniosę nawet Percabeth). Zaczynamy od : TERAZ!

...................................................................................................................
Obudziły mnie pierwsze promienie słońca, które wdarły się przez okno do domku trzeciego. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Nagle, z sąsiedniego pokoju dobiegł do moich uszu łomot.* Czym prędzej chwyciłam Versora (mój mieczo-trójząb) i pobiegłam tam. Potwory w obozie? Mało prawdopodobne... chociaż kiedy się ma za brata największą "gwiazdę" wśród czarnych charakterów, to wszystko jest możliwe.
Łomot ucichł. Zaczęłam nerwowo szarpać klamkę.Zamknięte. Potwór musiał się tu dostać przez okno. Erynia? Jakaś zdziczała harpia?
Zdecydowałam się wyważyć drzwi jednym celnym kopniakiem. Wbiegłam do pokoju i... zaczęłam się śmiać. Percy leżał na podłodze zaplątany w swoją niebieską kołdrę. I ja mam pretensję do Ann, że nazywa go glonomóżdżkiem.....
- Co tak stoisz?! - warknął - pomóż mi!
Nie przestając się śmiać, chwyciłam róg pościeli i uniosłam go w górę. Percy z głuchym łupnięciem uderzył w bok łóżka.
- Ale... ty.... głupi... jesteś... -chichotałam.
Mój brat wyszczerzył zęby.
- Uważaj , Jones.... Rozmawiasz z herosem który pokonał Kronosa...
- Drżę ze strachu, Jackson!- teatralnie westchnęłam - Jest tu ktoś? Mój własny brat chyba ma zamiar mnie utopić w swojej bezdennej kołdrze!
Percy rzucił we mnie poduszką. Nie trafił.
-A więc to tak, Jackson?- chwyciłam inną poduszkę - Legion ja fulminata!
- Gdyby Reyna cię słyszała....
.......................................................................................................................
Po dłuuugiej bitwie na poduszki, poszliśmy na śniadanie. Przywitaliśmy się z przyjaciółmi i usiedliśmy przy stoliku Posejdona. Percy ,,zamówił" niebieskie naleśniki utopione w syropie klonowym (a jakże!), a ja zdecydowałam się na tosty z serem i sok pomarańczowy.
Kiedy skończyłam jeść postanowiłam pogadać z Willem a propos misji. Podeszłam więc do stolika Apolla z nadzieją że, Solace jeszcze nie odszedł od stołu.
- Hej, stary. Co tam?- zagadałam.
-Hej Vicky, ogólnie jest ok, ale.... - zmieszał się.
-Will, co się stało?
-Niemogęiśćnamisje- powiedział z prędkością karabinu maszynowego.
-Ale czemu?- no fajnie! Już druga osoba się wycofuje..- Chodzi o Clarisse?
-Nie. Po prostu moi rodzice chcą mnie zabrać na wakacje. Chciałbym zostać! Serio!
Położyłam mu rękę na ramieniu.
-No okay, jakoś sobie poradzimy...
-Mam zastępstwo! Moja siostra z chęcią by poszła.-powiedział-Suzie!
Widziałam już tę dziewczynę na obozie, ale jakoś rzadko ze sobą rozmawiałyśmy. Suzan Brown miała około piętnastu lat. Była dobra w walce, a szczególnie w strzelaniu z łuku. Słyszałam, że powaliła sporo potworów w Bitwie o Manhattan. Alex przyjaźni się z nią więc czasami mi coś o niej opowie.
Dziewczyna pojawiła się niemal natychmiast.
- Co jest, brat?- wyszczerzyła zęby.
-Chcesz iść na misję?
-A czy ja kiedyś nie chciałam?- zmarszczyła nos - a z kim?
-Ze mną, Leonem Valdez i Alex Hood.-wtrąciłam.
- Z Alex? Super!- jej zielone oczy błyszczaly- ty jesteś Vicky? tak? siostra Percy'ego?
-No jestem....-mruknęłam.
-Aha, fajnie! Kiedy mam być gotowa?
- Po jutrze, wyruszamy o świcie.
-Super. To pa!- pomachała mi i pobiegła w stronę Alex.
,...............................................................................................................
Kiedy szłam z powrotem do domku Posejdona, zaczepiła mnie Nida córka Ateny, jedna z nielicznych dzieci bogini mądrości jakie lubię.
-Vicky! Chciałabym iść z wami na misję- jej długie włosy powiewały na wietrze.
-No nie wiem...-zawahałam się- może być niebezpiecznie...
-Przydam wam się!- zapewniła- ogarniam czaromowę i Mgłę....
- A czy do ogarniania czaromowy nie trzeba być dzieckiem Afrodyty?- spojrzałam na nią.
-Są wyjątki- powiedziała wymijająco- to mogę?
Westchnęłam.
-Niech ci będzie. Bądź gotowa pojutrze, o świcie.
//////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
to na tyle :D jak na razie to chyba najgorszy odcinek XD. Ale przynajmniej jest.
Drodzy herosi, pamiętajcie!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Mam nadzieję, że Zuzie i Martynie się podoba :3 Jakby co mogę coś zmienić.
*- najbardziej niepoprawne zdanie ewer :__:


Wasza półbogini
~Mrs. Valdez




czwartek, 13 listopada 2014

Odcinek 1. Clarisse strzela focha.

Hej, ludziki ♥
Tak jak dłuuugooo myślałam nad prologiem, odcinek pierwszy mam zaplanowany od dłuższego czasu. Mam nadzieję, że wam się spodoba. c:
UWAGA SPOJLERY!!!!
PS: Dzieje się to po pokonani Gai, zaczynamy od narady grupowych a propos nowego zagrożenia. Dzień wcześniej Rachel wypowiedziała przepowiednię (TO NIE RYMOWANKA HAHHAHAH):

Gdy przebudzi się potwór potworów,
córka morza da kres ciemności, lub w niej nas pogrąży,
dziecko wojny zdecyduje o losach przedwiecznych,
potomkini skrzydła Olimpu da kres i początek,
a wrogie żywioły zjednoczą się w obliczu zagrożenia.

...............................................................................................................................................
Podczas gdy większość grupowych była zajęta swoimi sprawami, ja,Will, Annabeth, Leo, Clarisse i Alex próbowaliśmy zinterpretować przepowiednię.
-Dziecko wojny to na pewno ktoś od Aresa - powiedziała Ann - a córka morza to Vicky...
- Tak - wtrąciłam - ale co z tym skrzydłem Olimpu?
-Dzieci Hefajstosa nie mogą być tym ''wrogim żywiołem" - dodał Leo - moje rodzeństwo, a w szczególności ja, lubimy dzieci Posejdona.
- Masz rację Leo - mruknęła Alex - musimy wykluczyć kontakt ogień-woda. A propos skrzydła olimpu... tak kiedyś nazywano mojego ojca, Hermesa.
Wszyscy spojrzeliśmy na dziewczynę ze zdumieniem. Moja przyjaciółka miała zwyczaj żartowania ze wszystkiego...Ale tym razem jej mina była śmiertelnie poważna.
-Musimy wybrać tych, którzy udadzą się na misję - rzekł Chejron - wybór Victorii jest oczywisty...
-Wątpię, żeby mój brat był córką morza...- grupowi parsknęli śmiechem.
- Jak mówiłem, zanim KTOŚ mi przerwał - centaur spojrzał na mnie znacząco - Victoria nie ma wyboru w przeciwieństwie do pozostałych członków wyprawy.
Na chwilę zapadła grobowa cisza.
- Ja mogę iść - powiedział Will - dawno nie byłem poza Obozem...
- A czy w przepowiedni jest mowa o dziecku Apollina? - spytala Clarisse, piorunując Solace'a wzrokiem.
- Clarisse proszę... -ukryłam twarz w dłoniach.
- A czy zawsze musimy się słuchać przepowiedni w stu procentach?- odparował Will.
- A czy zawsze musimy brać pod uwagę bachory Apollina?
- Ma ktoś popcorn? - spytał Leo.
- W przepowiedni jest mowa o dziecku Aresa!
-A czy ja ci zabraniam iść na misję?
- Ja nie pójdę na misję z TOBĄ!
- Ja również nie mam takiego zamiaru!
- TO JA PIERWSZA NIE MIAŁAM TAKIEGO ZAMIARU!
Oni kłócili się dalej, ale ja i reszta grupowych powróciliśmy do dyskusji.
- Ja.. chcę iść na misję, jeszcze nigdy na żadnej nie byłam- Alex bawiła się sztyletem.- A po za tym ten potwór nie może być gorszy od Gai...
-Nie wydaje mi się Al... w końcu to potwór potworów.. - powiedziałam.
-Oj tam oj tam - uśmiechnął się mój chłopak - ja też chcę na misję!
- Okay, skoro wam tak zależy...-mruknęłam.
-DUPEK!!!
- WALKA CI ROZUM ZEŻARŁA!!
-CICHO TAM! - wrzasnęłam na Willa i Clarisse.
- Dobra, a więc ja, Leo, Alex i któreś z nich...- machnęłam ręką na drących koty herosów.
-W PRZEPOWIEDNI JEST MOWA O DZIECKU ARESA!!!
- A CO ZROBISZ JAK KTOŚ OBERWIE POWIEDZMY W ŁYDKĘ? OBETNIESZ MU CAŁA NOGĘ?!
-Doktor szanowny pan Solace uratuje od chorób cały świat.
-Dokładnie.
Clarisse wyciągnęła swój miecz. Bałam się że coś zrobi Willowi, ale ona wbiła go w stół i powiedziała.
-Więc radźcie sobie bez dzieci Aresa! Ja i moje rodzeństwo nie będziemy się wtrącać.- powiedziała w miarę opanowanym tonem i ruszyła w stronę domku 5.
Wielki-foch-Clarisse po raz drugi.


W miarę krótki odcinek, ale nie chciałam mieszać narady z późniejszymi wydarzeniami. :)
Jedna z moich koleżanek liczyła że będzie ccukierkowe-love ale na razie mam ważniejsze sprawy na głowie niż pocałunki Leo i Vicky.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
W komentarzach możecie zgadywać co to za potwór potworów...

Wasza półbogini
~Mrs. Valdez